Monday, March 21, 2011

Odcinek 3

"Organiczenie"

Zaskoczenie! Pomarańcze na Florydzie sprowadzane z Kaliforni i Meksyku! A przecież pomarańcze mają  na Florydzie nawet na rejestracjach samochodowych! Podobno zimę mieli „ciężką”, choć nadal nie wiem jak to możliwe, skoro tutaj są tylko dwie pory roku: sucha i deszczowa. Dział organic wygląda jak paproszek w porównaniu z naszymi sklepami w Portland, a jedzenie „na mieście”? Ceny wyspiarskie jakość tandetna, chyba że nie mieliśmy szczęścia. I amerykański standard: zamówiłam pół talerza paelli i dwa razy się pytałam czy to oby na pewno pół porcji, bo wyglądała jak trzy pełne. Dania, rzecz jasna, nie skończyłam. Na deser podano lokalną specjalność, ciasto limonkowe. Chwilowo dałam się udobruchać.

Bez przerzutek i dzwonków

Takie Portland dumne, że stolicą rowerzystów jest, że już po Europie ściągnęło zielone boksy z pierwszeństwem dla rowerów na skrzyżowaniach, że rowerzysci zwolnieni od podatku, jeśli do pracy pedałują. Tyle że się człowiek telepie po ulicy, zaraz obok opancerzonych w metal kierowców samochodów. A na Sanibel osobna ścieżka, oznaczona, wszędzie się dojedzie. Rewelacja! Włóczyliśmy się w nieskończoność.



A na plaży...

Ciepły, bialutki piasek pod stopami, morze szumi (nie buczy jak Pacyfik). Środek nocy, wokół ciemnica, bo na Sanibel nie ma ani jednej lampy ulicznej, a mieszkańcy domów przy plaży proszeni są o zasłanianie okien, by sztucznym światłem nie mylić żółwi. Nad nami gwiaździste niebo. O, jedna spadła!
A w dzień najdłuższe spacery  pod słońcem (oj tak!), w asyscie płaszczek, ptaków i innych pochylonych poszukiwaczy skarbów. Cudne zachody słońca, które wcześniej paliło nas niemiłosiernie, wywołując wysypki. Zupełnie inny świat. Świat wakacji!



5 comments:

  1. ale cudownie:) i śmiesznie z tymi ogromnymi porcjami, myślałam, że to tylko stereotyp te wielkie rozmiary wszystkiego;)

    ReplyDelete
  2. Dzięki Haniu! Te porcje zależą od wielu czynników: im droższa knajpa, tym porcje mniejsze ("europejskie"). Im tańsza knajpa, tym porcje większe (i niejadalne!) niestety... Jest jeszcze obowiązkowa woda z lodem, kawa, herbata, jakikolwiek napój. Biegają po lokalu z czajniczkami i bez przerwy dolewają. Nic dziwnego, że przeciętny kelner/kelnerka przynajmniej raz doświadczył podczas pracy zawału u stołującego się klienta. Całe szczęście można przebierać i unikać miejsc z najwyższymi wskaźnikami zawałowymi ;-)

    ReplyDelete
  3. och,jak pięknie!

    ReplyDelete
  4. Dzięki Aniu. Surrealistyczna podróż w sam środek gorącego lata, prosto z krainy zimna. Szczęka opada :) Polecam!

    ReplyDelete