Saturday, February 12, 2011

Nie ma jak salami by powiedzieć kocham Cię!

Musi być o walentynkach skoro zbliżają się w poniedziałek i jeśli kiedykolwiek zamówiło się kwiaty w internecie, serwis pozwolił już sobie przypomnieć parę razy, że poniedziałek będzie dla nich wyjątkowo pracowity i bardzo proszą o złożenie zamówień już teraz...
Jest taki most na przełomie rzeki Kolumbii (jednym słowem wyobraźcie sobie miejsce, gdzie diabeł mówi dobranoc, albo jak mówią tutejsi in the middle of nowhere, po środku... niczego), przy którym stoi budka. Pobierają w niej opłaty za przejazd. Bo mimo, że jesteśmy na samym końcu świata, to jednak Ameryka, i kapitalizm kwitnie. W budce pracują pan z panią, przebrani za mikołajów w Boże Narodzenie, zające na Wielkanoc, a samą budkę zdobią indory przed Świętem Dziękczynienia i wielkie serca na długo przed Walentynkami.

No właśnie, Walentynki. Wczoraj przechodziłam koło butiku z bielizną, w którym przy kieliszkach czerwonego wina, panie w gorsetach i podwiązkach wyginały się przed fotografem, wykrzykując: kupujcie seksowną bieliznę! Każda restauracja, którą mijałam po drodze, od budki z pizzą, po elegancki lokal, ma wymalowane, poprzyczepiane, pozawieszane serca... Sklepiki z czekoladą ustawiają na ulicach kolorowe tablice z bombonierkami w kształcie serc. Nawet w supermarketach pstrzą się zdechłe walentynkowe baloniki, poduszeczki i misie.

Nic tak nie mowi o danym miejscu i jego mieszkańcach, jak to w jaki sposób świętują Walentynki! Co robią sklepy i budki wszelkiej maści, już wiemy. A oto niektóre z propozycji walentynkowych w Portland:
- Jedna z kafejek organizuje w poniedzialek konkurs odciskania dwudziestu czterech śladów ust na serwetce. Kategorie: rozmiar, kolor, kształt, powab. Na serwetce trzeba zostawic imię i nazwisko. Każdy, niezaleznie od płci, może wziąć udział w konkursie. Hojne nagrody czekają!
- Z miłości do sztuki: czapki z materiałów pochodzących w stu procentach z recyklingu, bielizna “z poczuciem humoru”, porcelanowe, skórzane, metalowe ozdoby, eklektyczne przedmioty dla ekscentrycznych dusz i w ramach hasła, które obśmiewają aktorzy “Portlandii”: możesz coś przyozdobić ptakiem i nazwać to sztuką, medaliki z ptakami stanu Oregon. Oczywiście w ramach wydarzenia: gorące napoje i przekąski. Ach, jest jeszcze budka fotograficzna, taka jak na początku XX wieku, kiedy zrobienie jednego zdjęcia wymagało czasu, cierpliwości i bezruchu. Można się w niej usadowić i zrobić sobie zdjęcie w sepii. To ostatnio gorący trend wśród pomysłów na biznesplan wielu mieszkańców Portland.

- RK-O (resuscytacja krążeniowo-oddechowa) dla singli, czyli na ratunek w stylu usta-usta! Nie żartuję, Czerwony Krzyż organizatorem. Nauka udzielania pierwszej pomocy w nieco nieformalnej atmosferze i za pół ceny. Witamy w Ameryce: trufle, słodkości, a potem tak zwane “mieszanie się” (mingling) czyli wmieszanie sie w tłum (zdaję sobie sprawę, że nasze wmieszanie oznacza bardziej zniknięcie niż zabawianie, a to może sporo mówić o naszych kulturach, w których jedna, amerykańska, obraca się wokół idei small talk - zagadywania, a druga, nasza, wokół wygodnej ciszy i znikomej interakcji z nieznajomymi). 

- Mortified Loves you, projekt komediowy, w którym dorośli zwierzają się i  konfrontują ze swoimi zawstydzającymi przygodami z dzieciństwa. W walentykowy weekend: pierwsze pocałunki i listy miłosne, oraz dlaczego chciałam/chciałem poślubić Bon Joviego, prezentowane przez samych autorów nadesłanych zwierzeń. Tytuł całości “Obsada rozwścieczonych Kupidów”.
- Imprezowo: Studniówka z lat 80.: kolacja i tańce sprzed 30. lat.

- Burleskowe i dekadenckie desery w Bossanovie, podczas przedstwienia “Kiss and tell” (całuj i nie trzymaj tego w tajemnicy). Desery dla wegan i uczulonych na gluten oczywiście dostępne. Pokaz tańca i hula-hop w ogniu!

- Lokalne zespoły grają piosenki miłosne z lat 80. (obsesja jakaś) w ramach benefisu “Cover your Heart”.

- Impreza w czerwonych strojach: “be there or be square!!” (bądź tam, albo jesteś przegrany).

- Portland Love Show: wystawa  zorganizowana wokół idei postaw obfitujących w miłość, w ujęciu ponad 300 artystów.  I jak to w Ameryce: artyści coś będą gotować, odwiedzający powinni przynieść coś smacznego i dodać do tego puszkę jedzenia, na cele charytatywne.

- Dla znudzonych walentynkowymi kolacjami: Oregońska Gildia Barmańska prezentuje bitwę najlepszych barmanów Seattle z najlepszymi barmanami Portland (uf, jak gorąco!). Miksolodzy (nie żartuję, tak tutaj nazywa się znawców mieszania alkoholi, na wzór naukowcow: biologów, geologów) oceniani będą pod kątem wyglądu przyrządzonego drinka, techniki, obsługi zamawiającego i jakości mieszanki.

- Są jeszcze zet-pety w bibliotekach i dni rodzinne w muzeach, w których można zrobić walentynkową kartkę, pluszowego misia, albo inny drogocenny drobiazg dla ukochanych.

- Rzecz jasna, można się zawsze wybrać na kolację na pokładzie statku, który rejsuje po rzece Willamette. Ktoś powiedziałby: cheesy.

- Cheesy od cheese, ser, oznacza tutaj kiczowaty, tandetny, taki jak amerykańskie filmy, w których aktorzy grają w sposób piekielnie przerysowany, licha historia jest zupelnie przewidywalna, a koniec tak efekciarski i pretensjonalny, ze aż się niedobrze robi. Niektórzy tak się właśnie czują w Walentyki, a te wcale nie muszą być cheesy. Chyba, że się zrobi wyjątek i wstąpi do pizzerii we wschodniej części miasta na serową pizze w kształcie serca. Piec będzie buchał od 4 po południu do 4 nad ranem.
                                                                                                            
- Zresztą przy takich alternatywach po co w ogóle kwiaty, o których przypominają serwisy rozsyłanymi emailami? "Roses are red, violets are blue, there's nothing like SALAMI to say I love you" (na górze róże, na dole fiołki... jak przetłumaczyć: "nie ma jak SALAMI by powiedzieć kocham Cię", żeby się zrymowało?), słowem, wyznaj miłość za pomocą salami! Bukiet z salami sopressata, chorizo, saucisson sec, saucisson d'Alsace, cacciatore dostarczane są z pieśnią na ustach przez dwóch artystów, z których jeden jest właścicielem mięsnej restauracji. 75 dolarów z piosenka o miłości, 50 bez.



I co byście wybrali?



Wednesday, February 2, 2011

Nie zobaczył cienia!

Idzie wczesna wiosna!


W końcu świstak Phil z Punxsutawney w stanie Pennsylvania zna się na rzeczy. Cienia nie zobaczył.

Wesołego dnia świstaka!